Od kilku lat panuje w naszym kraju taka moda na to aby miasta miały swoje logo. Małe, średnie, duże miasta – nie ma znaczenia. Ma być logo i już, bo inne miasta mają. I wiecie co? Zupełnie nie mam nic przeciwko ale…
Logo? A komu to potrzebne?
Nie raz przeglądając profile społecznościowe miast, które świeżo wdrożyły nowe logo natknąłem się na komentarze mieszkańców w stylu „kilkadziesiąt tysięcy za to g***”? Moja córka zrobi lepsze!” lub „komu to potrzebne, przecież mamy taki piękny herb”. Nie raz można było przeczytać również komentarze w stylu, że miasto to nie firma i nie musi mieć swojego logo. Z podobną opinią spotkałem się również w środowisku projektowym. Więc kreuje nam się pytanie, czy miasta muszą mieć logo?

Przecież jak słusznie mieszkańcy zauważają, miasta mają swoje herby, którymi się identyfikują. No właśnie, i tu rodzi się problem. Bo o ile herby świetnie pełnią funkcję reprezentacyjną tak promocyjną już trochę nie bardzo. Wyobraźmy sobie, taką sytuację, że miasto musi przyciągnąć turystów, z których się utrzymuje lub partnerów biznesowych, którzy tworzą nowe miejsca pracy. Każdy materiał promocyjny wygląda inaczej bo brakuje spójnej komunikacji wizualnej. Turyści jakoś tak z heraldyką nie po drodze więc ciężko im skumać przekaz. A na każdym plakacie imprezy kulturalnej, masowej widnieje herb miasta, którego nie zna nikt poza samymi mieszkańcami (wykluczam z tej tezy oczywiście miasta typu Warszawa czy Kraków). Wnioski nasuwają się same. Identyfikacja wizualna miast jest potrzebna. Mówiąc wprost – tak miasta powinny mieć swoje logo.
Czasami jednak coś idzie nie tak
Urzędnicy wpadają na pomysł że miastu potrzebne jest logo. W końcu inni już mają, więc czemu być gorszym? W sumie nie ma budżetu żeby rozpisać przetarg dla profesjonalistów, bo od kolegów i koleżanek z sąsiednich samorządów wiedzą, że kwoty zaczynają się od 10 000 zł. Więc ogłaszają konkurs. Do wygrania 2 000 zł brutto. Każdy może się zgłosić. Każdy.
W składzie komisji oceniającej sami specjaliści od designu. Jeden sekretarz, drugi sekretarz i inni urzędnicy. Efekt?

Tak prezentuje się efekt konkursu na logo dla Miasta i Gminy Lesko. Dotąd nie znane wśród większości polaków miasto stało się popularne, szczególnie w środowisku projektantów i marketingowców, którzy szybko zareagowali na nowe „logo”. Na fanpage’u miasta polała się fala… nie hejtu, ale konstruktywnych uwag od specjalistów i projektantów. Urzędnicy szybko zdali sobie sprawę, że popełnili błąd przy wyborze zwycięskiej pracy. Pod wpływem opinii publicznej wycofali się ze swojej decyzji tylko po to by za chwilę podjąć kolejną… również złą. Tym razem już na dobre.

Problem na szeroką skalę
Przykład Gminy i Miasta Lesko pokazuje problem jaki istnieje w wielu małych polskich miastach i gminach, które nie oszukujmy się nie mają budżetów na takie działania promocyjne jak budowanie identyfikacji wizualnej i projektowanie logo. Problem nie leży w osobach, które takie dzieła produkują, tylko w urzędnikach, którzy o wdrażaniu takich projektów nie mają zielonego pojęcia, i sprowadzają je do poziomu konkursu plastycznego rodem z szkoły podstawowej. Dlatego powstają takie dzieła składające się ze słoneczek, rzeczek i polanek i innych pagórków.
Rozwiązanie jest proste, i niestety kosztowne
Gdybym został spytany co radzę urzędnikom w takich sytuacjach odpowiedziałbym jednoznacznie. Zaufajcie profesjonalistom, i porzućcie swój dotychczasowy sposób myślenia na temat identyfikacji wizualnej miasta, w którym mieszkacie. Uwierzcie, w każdym mieście jest rzeczka, lasek i jakaś łąka i zdecydowanie nie są to aspekty o które warto opierać projekt miejskiego logo.
Jeśli nie agencja to konkurs. Tak konkurs, ale taki w którego jury zasiądą powołani do tego profesjonalni projektanci i marketingowcy. Tacy, którzy mają doświadczenie w kreowaniu brandingu i identyfikacji wizualnej. Tacy, którzy konkurs ogłoszą w środowisku profesjonalistów, a nie mieszkańców z duszą artysty.
Taki stan rzeczy zbyt szybko się nie zmieni
Narazie mogę marzyć o dniu, w którym wzrośnie świadomość społeczna zarówno wśród zwykłych ludzi jak i urzędników co do marketingu i projektowania. A może to czas aby wprowadzić klauzulę sumienia i zabronić samorządom „kreatywnej” samowolki?